efektum
Czy mój głos się liczy? 2024-06-05
Śląskie
Autor: Hanna Pasterny, fot. pexels

Ostatnie miesiące to czas intensywnej kampanii wyborczej. W październiku były wybory parlamentarne, w kwietniu samorządowe, a niedługo wybierzemy reprezentantów do Parlamentu Europejskiego. Wydaje się, że w czasach dynamicznego rozwoju różnych kanałów komunikacyjnych każdy łatwo może zapoznać się z programami wyborczymi i znaleźć informacje o kandydatach. Jednak wielość tych kanałów i mediów społecznościowych sprawia, że znalezienie interesujących informacji stało się znacznie trudniejsze, wymaga dużo więcej determinacji i czasu. To, co ważne, rozmywa się i umyka.

Kandydaci promują się głównie poprzez ulotki i plakaty. Taka informacja jest niedostępna dla niewidomych wyborców. Wielu z nas korzysta z komputerów z czytnikiem ekranu oraz udźwiękowienia wbudowanego w smartfony. Informacji szukamy więc w internecie. Listy kandydatów są na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. Skoro nazwisko kandydata jest linkiem, można by się spodziewać, że po kliknięciu w niego znajdziemy więcej informacji: doświadczenie zawodowe, opis dotychczasowych działań, program wyborczy. Niestety, nic takiego tam nie ma.

Przed wyborami parlamentarnymi informacji o kandydatach szukałam też na stronie komitetu wyborczego, którego program był najbardziej zbieżny z moimi poglądami. Jednak przy każdym nazwisku był tylko wiek i wykonywany zawód. Wszystkie nazwiska z mojego okręgu były dla mnie nowe, nie miałam czasu na pogłębione poszukiwania, więc ostatecznie zagłosowałam na przedstawiciela innej partii, bo trochę orientowałam się w jego działaniach.

Przed wyborami samorządowymi dostęp do informacji okazał się jeszcze trudniejszy. W moim mieście nie było debaty wyborczej. W biuletynie informacji publicznej urzędu miasta jest zakładka: wybory samorządowe, ale nie zawiera programów poszczególnych komitetów. Nazwiska czterech kandydatów na prezydenta wpisałam w Google – najpierw z dopiskami: program wyborczy, postulaty wyborcze, potem bez żadnych dopisków. W taki sposób dotarłam m.in. do wywiadu z jednym z kandydatów, lecz programów nadal nie znalazłam.

Teoretycznie wyborcy z niepełnosprawnościami mają prawo do otrzymania informacji w dostępnych formatach. Wysłałam e-mail do urzędu miasta i miejskiego pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych z prośbą o wskazanie linków, pod którymi znajdę programy, lub o ich przysłanie. Odpowiedź dostałam kilka dni po pierwszej turze wyborów. Wynika z niej, że informacji mam szukać sama przez ogólnodostępne środki przekazu lub kontaktując się z komitetami wyborczymi. Nie zrobiłam tego; nie miałam czasu na kolejne żmudne poszukiwania.

Jakich informacji może oczekiwać niepełnosprawny wyborca i do kogo powinien zwrócić się w tej sprawie? Czy osoba, która chce zagłosować świadomie, musi tracić tyle czasu i energii na dotarcie do informacji? Czy programy wyborcze nie powinny być dostępne na BIP-ach poszczególnych gmin i/lub na stronie PKW, po kliknięciu w nazwisko kandydata?

Nie dziwi mnie tak niska frekwencja. Znalezienie rzetelnych informacji jest wyzwaniem nie tylko dla niewidomych. Nawet użytkownicy mediów społecznościowych niekoniecznie mają czas i ochotę zakładać konta na kilku portalach w celu zapoznania się z profilami co najmniej kilkudziesięciu kandydatów do rady miasta. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi miałam silne poczucie, że mój głos dla nikogo się nie liczy. Skoro żaden kandydat nie zadbał o łatwo dostępną informację, oznacza to, że nie traktuje poważnie wyborców z dysfunkcją wzroku. Pomijanie nas i niedostrzeganie naszego potencjału to krótkowzroczna strategia. Niejednokrotnie różnica głosów na poszczególnych kandydatów jest niewielka; o zwycięstwie i porażce decydują jednostki. Uważam, że nikt nie zasługiwał na moje poparcie. Jednak ostatecznie zagłosowałam w obu turach, by mieć choć minimalny wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość.

Artykuł pochodzi z numeru 2/2024 magazynu „Integracja”.

Ocena: 0
Wyświetleń: 612 Dodał(a): zibi2